piątek, 9 czerwca 2017

Nowa zabawka

Przyszła do nas z Ameryki. Kolejna moda , kolejny gadżet dla dzieci i młodzieży. Gdzie nie spojrzę na chodniku w szkołach. Wszyscy się tym zachwycają i bawią. FIDGET SPINNER (w tłumaczeniu "wirówka")taką właśnie nazwę nosi ta zabawka. Działanie tego gadżetu zdobywającego coraz większą popularność jest bardzo proste. Otóż Fidget Spinner można wprowadzić w ruch obrotowy, można nim zakręcić niczym łożyskiem. Mało tego wprawiony w ruch obraca się bardzo długo. Dodatkowy, a może raczej podstawowy efekt Spinnera jest taki, że jak się go podrzuci do góry, będzie bardzo równomiernie opadał. A , to za sprawą łożysk które kręcą się tworząc efekt żyroskopu.Wygląda jak miniaturowe śmigło drona lub mikroskopijnego helikoptera. Niektórzy dopatrują się w nim podobieństwa do małego krążka (złotego znicza), za którym uganiali się podczas gry quidditcha bohaterowie w powieści o Harrym Potterze.


Wpatrywanie się w kręcący się spinner ma odstresować , działać relaksująco i nieść pomoc wszystkim, którzy mają mieć problem z koncentracją. Podobno ma być polecany przez psychologów  dla nadpobudliwych dzieci z ADHD. W internecie można nawet znaleźć informacje potwierdzające, że mały przedmiot ma pomagać, np. nałogowym palaczom w rzuceniu palenia. Cena takiej zabawki waha się od 9 do nawet 50 złotych.  W niektórych szkołach w USA i Wielkiej Brytanii wprowadzono  oficjalny zakaz przynoszenia do szkół tej zabawki. Zafascynowane nią dzieci zamiast się uczyć, wolały poświęcać czas na zabawę. 

Jeśli nawet wypuszczenie w świat informacji o rzekomym prozdrowotnym działaniu Fidget spinnera było tylko sprytnym chwytem marketingowym. To okazało się to na tyle skuteczne że mały wirujący krążek może stać się zabawkowym hitem 2017 roku. Na pewno stał się tegorocznym przebojem Dnia Dziecka.

6 komentarzy:

  1. Gdyby nie koleżanki z pracy, które mają synów, wogole nie wiedziałabym o istnieniu czegoś takiego jak fidget spinner. Mnie nie kręci, ale faktycznie wśród dzieciaków zapanował szał podobnych do tego, który panował za czasów mojego dzieciństwa na np. jojo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie to już męczy. Co chwila nowość. Dzieci są zachwycone, ale my rodzice już mniej. Bo mam wrażenie, ba jestem pewna, że za moment moje 10 letnie dziecko też przyjdzie prosić o taki gadżecik. Na szczęście starszy zdaje sobie sprawę, że mu to nie potrzebne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym o nim nie wiedziała gdyby nie mój 10 latek który oniczym innym nie mówił.

      Usuń
  3. ooo ciekawe, nie wiedziałam nawet że istnieje taka zabawka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Do mnie przemawia wyłącznie porównanie do łożysk tworzących efekt żyroskopu :) Spodziewałam się znowu jakiegoś różowego, megakolorowego gadżetu, a tu nie. Takie "cóś", co i by u mnie w garażu mogło sobie leżeć ;) No proszę, jednak można dziś sprzedać coś bez pięknego opakowania... Ach ci marketingowcy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój 12-sto letni syn w tym roku wraz z grupą wygrał taki konkurs Odyseja Umysłu i pojechali na finał do USA. Jego brat, czyli mój drugi (a właściwie pierwszy, bo starszy) syn poprosił go, aby przywiózł mu z tej Ameryki właśnie tą zabawkę...wówczas nie było jej jeszcze w Polsce. Przywiózł 3...i wiesz, żałowałam, że nie więcej, bo taka jest fajna :-) Dobrze, że już do nas dotarła. A te zakazy w szkołach. Jak wszystko, co nowe - pociąga dzieci bezgranicznie. Znudzi się, to przestaną zakazywać, i zaczną coś innego, co będzie na topie.

    OdpowiedzUsuń

Zostań dawcą , uratuj życie